Otworzyłam powoli oczy i wyciągnęłam ręce spod kołdry. Promienie Słońca lekko raziły mnie, ponieważ zapomniałam zasłonić okna, gdy wróciłam wczoraj, a właściwie już dzisiaj nad ranem z pracy. Powróciłam myślami do tego, co się wydarzyło w samochodzie Luke'a. Nadal nie byłam pewna czy to wszystko się zdarzyło naprawdę, czy to już kolejny wytwór mojej wyobraźni. Pamiętałam dokładnie zapach jego koszulki, ciepło ust, gdy stykały się z moimi.
Zrzuciłam z siebie ciepłą kołdrę i szybkim ruchem wstałam z wygodnego łóżka. Wzięłam z biurka moją komórkę i sprawdziłam czy coś się nie wydarzyło. 2 nieodebrane połączenia od Luke'a i to tyle, w sumie nie spodziewałam się nawet na to. Kliknęłam na zieloną słuchawkę i wybrałam numer blondyna.
Minęły już 3 dzwonki, gdy z drugiej linii rozbrzmiał jego głos:
-Hej Spence. - chyba jeszcze był w swoim łóżku lub dopiero co z niego wyszedł, bo po tonie rozpoznałam, że był mocno zaspany.
-Hej, dzwoniłeś do mnie dwa razy, więc chciałam się spytać co się stało. - powiedziałam opierając się o blat drewnianego biurka.
-Chciałem po prostu z tobą porozmawiać, nic takiego. - odparł lekko chrząkając
-O drugiej w nocy? - spytałam śmiejąc się cicho
-Tak Spence, o drugiej w nocy. - powtórzył również rozbawiony całą sytuacją. - Masz na dzisiaj jakieś plany czy mogę ja już o ciebie zadbać ?
-Nie, jedyne co planowałam to leżenie do góry brzuchem i oglądanie kolejnego sezonu Plotkary, ale sądzę, że ty jesteś trochę bardziej kreatywny ode mnie. - zaczęłam bawić się końcami moich włosów.
-Po prostu bądź gotowa o 2 po południu, okej ?
-Do zobaczenia. - powiedziałam cichym głosem. Odłożyłam telefon na biurko i skierowałam się na dół, by zjeść jakieś śniadanie.
Nie spodziewałam się, że ktokolwiek o tej porze w sobotę jeszcze śpi, więc gdy tylko weszłam do kuchni spotkałam się z trzema parami oczu wpatrzonymi prosto we mnie.
-Dzień dobry rodzinko. - powiedziałam udając, że nie zauważyłam co właśnie robili. Podeszłam do szuflady i wyjęłam z niej małą miskę chcąc zrobić sobie płatki, gdy nagle poczułam jak Jared przysunął głowę do mojego ucha i najciszej jak potrafił wyszeptał:
-Rodzice widzieli jak wczoraj Luke cię odprowadził pod drzwi, lepiej im to wytłumacz. - zaśmiał się lekko na widok mojej bielącej się ze strachu twarzy na myśl, co za chwilę mam zrobić, jednak postanowiłam kontynuować przygotowywanie śniadania.
Po upływie kilku minut, gdy wszystko już było gotowe postawiłam wszystko, co zamierzałam zjeść na stole, przy którym siedział mój brat i rodzice. Mama jeszcze w szlafroku i bez żadnego makijażu jadła spokojnie tosta z dżemem, a tata kończył powoli swoją kawę czytając przy tym dziennik.
-To co, Spencer, jak nazywa się twój ukochany ? - zaczęła mama kierując całą swoją uwagę na mnie. Nie lubiłam kiedy to robiła, zawsze wtedy mój język zaczynał się plątać, a ciało odmawiało posłuszeństwa.
-To nie jest mój ukochany, mamo, tylko przyjaciel Jareda. - odparłam. Była to prawda, często widziałam się z Lukiem, lecz więcej czasu on spędzał z moim bratem i Irwinem. - zaoferował, że mnie podwiezie, ponieważ Jared nie mógł akurat tego zrobić, to tyle. - dodałam starając się uśmiechnąć, by wyglądało to jak najbardziej naturalnie. Gdybym powiedziała mamie o wszystkim, co się stało w audi blondyna, najprawdopodobniej zostałabym wydziedziczona lub coś w tym stylu. Moi rodzice byli bardzo surowi pod tym względem, więc nawet jeśli bym oznajmiła, że na pierwszej randce mnie pocałował, to i tak miałabym spore kłopoty.
-Wyglądał, jakby był dla ciebie kimś więcej, Spencer, ale porozmawiamy o tym później, za godzinę wychodzę na spotkanie i muszę się przygotować. - powiedziała biorąc ostatni kęs tosta i wstała od stołu. Spojrzałam z ulgą na mojego brata, który tylko zaczął się śmiać.
Gdy skończyłam swój posiłek zaniosłam wszystkie naczynia do zmywarki znajdującej się pod zlewem i ruszyłam z powrotem do mojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, by nikt przypadkowo nie wszedł i nie ujrzał mnie jak się przygotowuję na spotkanie z Hemmingsem. Zegar wiszący nad regałem wskazywał godzinę 12, więc miałam 2 godziny na przygotowania. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam był prysznic. Weszłam pod strumienie ciepłej wody, która w mgnieniu oka rozluźniła wszystkie mięśnie. Użyłam kilka kropel owocowego żelu, którego zapach rozniósł się po całej łazience. Gdy już tę część przygotowań miałam za sobą, owinęłam się dużym, fioletowym ręcznikiem i zaczęłam suszyć moje włosy. Postanowiłam je zostawić je w naturalnej postaci i nic z nimi specjalnego nie robić. Kolejnym krokiem były ubrania. Nałożyłam delikatną, zieloną sukienkę do kolan, która podkreślała kolor moich brązowych loków i lekkie sandałki na koturnie.
Wreszcie gotowa wyszłam z łazienki i sprawdziłam czas, 13.30, czyli wręcz idealnie się wyrobiłam. Wzięłam z wieszaka małą, brązową torebkę, portfel, telefon i zbiegłam po schodach do salonu. Zastałam tam tylko Jareda, który grał na konsoli podłączonej do ogromnego, plazmowego telewizora. Zerknął na mnie, gdy przerwał rozgrywkę i posłał do mnie pytające spojrzenie.
-Dokąd i z kim się wybierasz młoda damo ? - mimo, że był ode mnie starszy tylko o 2 lata, to zachowywał się, jakby dzieliło nas co najmniej 10.
-Luke obiecał mnie gdzieś dzisiaj zabrać na kilka godzin.. - powiedziałam cichym głosem bawiąc się przy tym końcówkami moich włosów. Co kilka minut spoglądałam na tarczę mojego zegarka sprawdzając godzinę, zostało jeszcze kilka minut do 14.
-Hemmings? - spytał wyraźnie zdziwiony. Fakt, że był bliskim przyjacielem Jareda raczej nie powinien zakazywać umawiania się z blondynem, nie widziałam w tym nic złego. Chłopak co chwila marszczył i rozluźniał swoje czoło jakby bardzo mocno nad czymś myślał. Odłożył kontroler od konsoli na stolik i odwrócił się w moją stronę wyraźnie skupiony.
Nie wiedziałam, o co może tak naprawdę mu chodzić, ponieważ ja i Luke oficjalnie nie jesteśmy razem, a zdarzenia z poprzedniej nocy były spowodowane chwilą i uczuciami, które chowaliśmy przed sobą już od tak dawna, a i tak Jared nie miał pojęcia o tym, co się stało.
-Spence, ja nie chcę odgrywać tutaj roli nadopiekuńczego brata, ale.. - dzwonek od drzwi przerwał jego wypowiedź. Coś tutaj nie grało, skoro sam Jared chciał mi dawać jakieś rady, a nigdy taki nie był, lecz w tym momencie chciałam się skupić na mnie i Luke'u.
Podeszłam szybkim krokiem do wejściowych drzwi, przejrzałam się w lustrze i poprawiłam tył sukienki, który podniósł się odrobinę do góry. Po chwili przede mną stał blondyn ubrane w czarne, tym razem nowe, czarne rurki, białą koszulę, co było nowością jak na Hemmingsa, bo jeszcze nigdy przedtem go nie widziałam w niej i ciemną, idealnie skrojoną marynarkę, której rękawy lekko podwinął. Długie, blond włosy były w nieładzie jak zawsze, lecz one mi się najbardziej podobały właśnie pod taką postacią.
-Cześć Luke. - powiedziałam lekko się uśmiechając, co chłopak odwzajemnił.
-Gotowa na dzisiejszy dzień ? - spytał i skierowaliśmy się do samochodu blondyna. Dzisiaj przyjechał czarnym Range Roover'em, takim samym jak Ashton'a. Nie lubiłam ich, były za duże i za drogie, i nie rozumiałam, czemu aż tak dużo osób chciało je mieć. Jak zwykle chłopak na początku otworzył przede mną drzwi, a gdy ja już usiadłam w fotelu pasażera, przeszedł szybko za maską auta i dołączył jako kierowca.
Właśnie wjeżdżaliśmy na główną autostradę łączącą Sydney z Newcastle. Luke nadal do tej pory nie wyjawił, co planował ze mną robić, przez co z minuty na minutę coraz bardziej zaczynałam się niepokoić. Ufałam mu, ale sądzę, że każda dziewczyna nie czułaby się pewnie na moim miejscu.
Z głośników wydobywały się dźwięki piosenek ulubionego zespołu blondyna z czego się bardzo cieszyłam, bo również uwielbiałam ten typ muzyki. Nie rozmawialiśmy za bardzo, on był skupiony na drodze, a ja podziwiałam piękne, australijskie widoki, które mijaliśmy.
Naszą ciszę przerwał dzwonek czarnego iPhone'a Hemmings'a. Wyjął go z kieszeni swoich spodni i spojrzał na wyświetlacz, lecz co chwila wracając do kierowania auta. Ktoś, kto dzwonił z pewnością nie był jego przyjacielem, bo jego twarz od razu wykręciła się w grymasie, jednak postanowił odebrać;
-Czego chcesz Irwin ? - sądziłam, że oni się przyjaźnili, więc nie miałam pojęcia, czemu tak dziwnie zachował się przed odebraniem połączenia. - Nie, nie będzie mnie na zebraniu, ale wpadnę na chwilę zabrać parę rzeczy. - dodał przekładając telefon do drugiej ręki. -nawet nie próbuj Ash, nie będę sam. - nawet nie czekając na jego odpowiedź rozłączył się i rzucając telefon na tylne siedzenia spojrzał na mnie. W mojej głowie krążyły różne myśli. Te wszystkie elementy układanki nie łączyły się ze sobą nawet w najmniejszym stopniu.
-Luke, o co chodzi? - spytałam chcąc się dowiedzieć choćby rąbka tajemnicy, którą przede mną ukrywał. Jego wzrok nadal był skierowany na drogę i nawet nie odwrócił się w moją stronę, by cokolwiek wyjaśnić.
-Muszę pojechać do mojego domu po kilka rzeczy, tyle. - odburknął, lecz ta odpowiedź nie satysfakcjonowała mnie w najmniejszym stopniu.
-I czemu jest tam Irwin ? Wiesz, że nie przepadamy specjalnie za sobą. - dodałam.
-Bo on mieszka ze mną i kilkoma innymi osobami w domu pod Sydney. Od kiedy moja matka wyrzuciła mnie w wieku 15 lat z domu muszę sobie jakoś radzić, a na razie nie mam lepszej opcji. - jego ton był szorstki, zupełnie niepodobny do tego, którym mnie przywitał przed domem. Nie miałam pojęcia, że Luke jest sam, nigdy nawet nie przyszłoby mi do głowy coś takiego. Był normalny i dość miły, zupełnie nie podobny do osób, które również były wyrzucane z domów.
Nie powiedziałam już nic, bo nie za bardzo wiedziałam jak mam na to zareagować. Było mi przykro, że musiałam się o tym dowiedzieć w takiej sytuacji, lecz z drugiej strony zdziwiło mnie, jak bardzo Luke otworzył się przede mną. Mimo, że wydawał się być opanowany, to widziałam w jego oczach smutek na samo wspomnienie tego, co zdarzyło mu się w tak młodym wieku.
Wreszcie po godzinie drogi skręciliśmy do Manly, gdzie również mieścił się jeden z Parków Narodowych. Jechaliśmy po kilku zabudowanych ulicach, po czym zatrzymaliśmy się pod ogromnym, nowoczesnym domem. Luke wyjął jakiś pilot i nacinął guzik, po czym brama zaczęła się otwierać. Dom otaczało kilkanaście drzew i ogromny parking, przy którym stało kilkanaście aut drogich marek.
Gdy wysiedliśmy pokierowałam się za blondynem i weszłam z nim do ogromnego przedpokoju, urządzonego wprost w moim stylu. Podłogi były drewniane, na nich leżał ogromny, perski dywan, bardzo miękki w dotyku, a obok znajdowały się złote wieszaki. Zdjęłam swoje buty nie chcąc nic zabrudzić, a gdy Luke oddalił się na chwilę ode mnie w głąb domu, usłyszałam przeraźliwy, męski głos.
-Do cholery gdzie są moje pieniądze ? - nie byłam pewna kto to mógłby być. Podeszłam trochę bliżej jednej ze ścian, gdy dostrzegłam w głębi korytarza drzwi prowadzące w dół. Byłam wręcz pewna, że stamtąd dochodziły krzyki. Sprawdziłam jeszcze raz czy Luke nie był gdzieś za mną i przebiegając najszybciej jak potrafiłam, zatrzymałam się tuż przed schodami, by dalej przysłuchiwać się rozmowie.
-Dawałem ci czas, ale to już jest za dużo, stanowczo za dużo. Ufałem ci, z uwagi kim jest twój syn, ale jak widzę niezbyt dużo na szczęście od ciebie przejął. - to był ten sam głos, dzięki, że zdjęłam swoje buty, bez najmniejszego szmeru zeszłam jeszcze bardziej w dół, gdy to co zobaczyłam przeraziło mnie do szpiku kości.
Ashton Irwin celował pistoletem wprost w głowę mojego ojca.
************
Nowy odcinek minimum 5 komentarzy, mam nadzieję, że się wam spodobał :) xxx
sobota, 26 lipca 2014
piątek, 25 lipca 2014
JEDEN
Dzisiaj przypadała moja zmiana w Sunshine Senior House, największym domu opieki w mieście. Zajmowałam się tutaj osobami w podeszłym wieku, które cierpią na różne nowotwory. Lubiłam tę pracę, pozwalała mi odciąć się od współczesnego świata i tego pędu na każdym kroku. Uśmiech na twarzach moich pacjentów dawała mi ogromną satysfakcję i energię do dalszego działania. Mimo młodego wieku od zawsze zawód lekarza był czymś, co chciałam robić i nigdy to się nie zmieniło.
Właśnie przygotowywałam zastrzyk dla pani o imieniu Melanie. Cierpiała ona na zapalenie płuc, które w jej wieku było dość ciężką chorobą, tym bardziej, że nie mogła nam powiedzieć jak się czuje przez Alzheimera, który zabrał całą jej pamięć. Zawołałam dodatkowo dwie siostry do pomocy, gdy nagle poczułam lekkie wibracje koło uda. Zerknęłam przepraszająco na obydwie panie i szybkim ruchem wyjęłam telefon spod fartucha. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojego brata - Jareda. Zwykle to on odbierał mnie z pracy i wiedział, że od 12 do 20 nie mogłam rozmawiać, więc tym razem musiało się chyba coś stać.
-Halo? - szepnęłam jeszcze raz spoglądając na Melanie.
-Słuchaj Spence, nie mogę cię dzisiaj odebrać, muszę załatwić kilka spraw z Ashtonem, ale jak chcesz to Luke zaoferował, że z chęcią mnie dzisiaj zastąpić, co ty na to? - perspektywa samotnego powrotu przez pół miasta o północy nie za bardzo mi się podobała, więc bez zastanowienia się zgodziłam.
Ashton i Jared to najlepsi przyjaciele jeszcze z czasów dzieciństwa. Nasi ojcowie pracowali razem przez kilka lat i raz po raz spotykaliśmy się całymi rodzinami na obiadach, wyjeżdżaliśmy na wakacje. Zmieniło się to dopiero, gdy mój brat i on poszli do liceum, a następnie na studia. Niestety Ashton już po pierwszym roku zrezygnował z nieznanych mi powodów, lecz z pewnością nie przez brak pieniędzy. Nie wiem dokładnie, czym zajmują się jego rodzice, ale jestem wręcz pewna, że mają jakieś bardzo wysokie posady przynoszące duże dochody. To on jako jeden z pierwszych pochwalił się czarnym Range Roover'em, którego wprost nie dało się niezauważyć, chociaż nie sądzę, żeby Ashton'owi zależało na jakiejkolwiek sławie. Był typem chłopaka, który lubił się bawić tylko w swoim towarzystwie - miałam kilkakrotnie okazję być z nim i Jared'em na imprezie, chociaż na co dzień wyglądał jakby nie miał ochoty z kimkolwiek rozmawiać i jeszcze okazywał to w dość dobitny sposób. Nikt nie wiedział, dlaczego on taki jest i również niezbyt dużo osób chciałoby się dowiedzieć - w tym ja.
Z rozmyśleń mnie wyrwał głos jednej z pielęgniarek, która spoglądała na mnie zdenerwowanym wzrokiem. Potrząsnęłam lekko głową, chcąc kompletnie powrócić do rzeczywistości i ponownie nałożyłam obcisłe, lateksowe rękawiczki, które silnie opinały moją skórę, by nareszcie zrobić zastrzyk pani Melanie.
-Proszę się nie bać, za chwilę będziemy mogły wrócić do sypialni, tak? - uśmiechnęłam się ciepło do Melanie, która na widok metalowej igły zaczęła wyrywać się z mocnych uścisków pielęgniarek. Wprawnym ruchem wbiłam igłę idealnie w żyłę po czym wyjęłam ją dezynfekując przy tym delikatnie powstałą rankę. Podziękowałam siostrom za pomoc i łapiąc za rączki od wózka skierowałam się w stronę pokoju numer 320.
Te dodatkowe 4 godziny dyżuru zleciały dość szybko, lecz kończąc moją pracę byłam już doszczętnie zmęczona i najchętniej położyłabym się od razu do ciepłego, wygodnego łóżka.
Przekręciłam kluczyk w zamku od mojej szafki, w której trzymałam fartuch i kilka innych drobiazgów. Wreszcie gotowa ruszyłam w kierunku drzwi włączając przy tym dźwięk w telefonie. Zbiegłam szybko po schodach i zaczęłam się rozglądać za Lukiem. Po chwili zauważyłam czarne audi, z którego wysiadał znajomy, wysoki blondyn. Ubrany był tak jak zawsze w mocno zużyte, czarne conversy, przetarte rurki tego samego koloru i koszulkę jego ulubionego zespołu - Nirvany, która lekko opinała jego umięśniony tors. Wyglądał genialnie, a kolczyk na dolnej wardze dodawał mu efektu "bad boy'a". Nie rozumiałam, czemu przyjaźnił się z takim dupkiem jakim jest Irwin, ale może nie znałam ich aż tak dobrze, by to zrozumieć.
-Cześć Spencer. - powiedział swoim pięknym, niskim głosem otwierając przede mną drzwi od swojego auta
-Uhm, hej Luke. - pomimo,że nie byłam zazwyczaj wstydliwa, to ten chłopak prowadził moje myśli do obłędu i wprost nie mogłam myśleć racjonalnie, gdy był gdzieś obok mnie.
Usiadłam na wygodnym, skórzanym fotelu i zamknęłam za sobą drzwi. Nigdy nie fascynowałam się autami, lecz dało się zauważyć, że ten samochód nie należał do najtańszych.
-Jak tam praca, podoba ci się? - spytał siadając po mojej lewej stronie. Przekręcił kluczyki w stacyjce, a silnik zaczął delikatnie warczeć.
-T-tak, bardzo lubię spędzać tutaj czas i powoli przestaję to traktować to jako moją pracę tylko hobby. - spojrzałam w jego stronę lekko się uśmiechając, gdy blondyn był mocno skupiony na jeździe. O tej porze ulice Sydney były kompletnie opustoszałe, w przeciwieństwie do przeróżnych barów i pubów, w których trudno było o wolne miejsce. Lubiłam to miasto, urodziłam się tutaj i chciałabym mieszkać w przyszłości. Kochałam zgiełk metropolii, lecz praca ze starszymi pozwalała mi o tym wszystkim zapomnieć.
Skierowałam swój wzrok na Sydney Opera House, moje ulubione miejsce jeszcze z czasów dzieciństwa. Tysiące światełek podświetlały budynek, a odbijając się od wody dawały niesamowity efekt.
-Kiedy byłem mały to uwielbiałem tu przychodzić z moją mamą. - powiedział, gdy zobaczyłam jak się wpatruję w Operę.
Odwróciłam się w stronę blondyna, a ten nagle włączył kierunkowskaz i zjechał na pobocze.
-Spence, ja muszę ci coś powiedzieć. - głośno przełknął ślinę, a ja spojrzałam prosto w jego błękitne oczy, w których tonęłam za każdym razem, gdy na nie spoglądałam. - Ja specjalnie zaoferowałem, że zawiozę cię do domu, ponieważ.... ponieważ chciałbym cię o coś spytać.
Zbliżył swoją twarz do mojej tak, że potrafiłam wyczuć jego przyśpieszony oddech. Byłam tak zszokowana tym wszystkim, co się przed chwilą wydarzyło, że nie potrafiłam wypowiedzieć ani słowa.
- Spencer Anne Hollis, kocham cię od czasu, gdy ujrzałem cię po raz pierwszy, zawładnęłaś moimi myślami tak, że nie potrafię już myśleć jak normalny człowiek. Każdy dzień składa się z rozmyśleń o tobie, dlatego zrozumiałem, że nie mogę już dłużej czekać. Czy chciałabyś, żebym stał się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zgodzisz się pójść ze mną na randkę ? - powiedział jednym tchem, gdy ja wprost nie potrafiłam wydać z siebie żadnego głosu. Wszystkie te słowa, które przed chwilą usłyszałam wydawały się dla mnie jak jakiś niewyobrażalny sen, lecz to była prawda.
Dotknęłam dłonią jego policzek i jeszcze bardziej zbliżyłam moją twarz w jego stronę. Jeszcze nikt nie powiedział do mnie tak pięknych słów, że aż chciało mi się płakać. Nawet nie zauważyłam, gdy jego ciepłe wargi dotknęły moich, a ręce złapały w talii. Całowaliśmy się zachłannie, ledwo co łapiąc powietrze, czekaliśmy na to kilka lat. Przejechałam dłonią po jego pięknych, blond włosach, które przeze mnie były w kompletnym nieładzie. W tym momencie liczyła się dla nas chwila. Przerzuciłam nogi na stronę blondyna, gdy jego ręce błądziły po moich plecach. Ponownie wpił się w moje usta, jeszcze bardziej niż za pierwszym razem, gdy ja zaczęłam podwijać jego koszulkę ukazującą idealnie wyrzeźbione mięśnie.
-Spence, tak bardzo cię kocham. - wymamrotał cicho podczas składania na mojej szyi małych pocałunków, gdy nagle zorientowałam się do czego o mało nie doszło.
-L-luke, poczekaj, ja..- powiedziałam starając się lekko odsunąć od chłopaka. Kochałam go i chciałam z nim być, lecz na to będzie czas trochę później.
-Czyli mam rozumieć, że się zgadzasz? - zaśmiał się i jeszcze mocniej ścisnął mnie w talii.
Nawet nie mogłam sobie w tym momencie wyobrazić, jak moje życie ulegnie zmianie.
--------------------------------
Dodajcie mnie na tt i będziecie dostawać informacje o nowych odcinkach :)
autorka------> @irwinmania94
fanfic------> @stalkerff
Właśnie przygotowywałam zastrzyk dla pani o imieniu Melanie. Cierpiała ona na zapalenie płuc, które w jej wieku było dość ciężką chorobą, tym bardziej, że nie mogła nam powiedzieć jak się czuje przez Alzheimera, który zabrał całą jej pamięć. Zawołałam dodatkowo dwie siostry do pomocy, gdy nagle poczułam lekkie wibracje koło uda. Zerknęłam przepraszająco na obydwie panie i szybkim ruchem wyjęłam telefon spod fartucha. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojego brata - Jareda. Zwykle to on odbierał mnie z pracy i wiedział, że od 12 do 20 nie mogłam rozmawiać, więc tym razem musiało się chyba coś stać.
-Halo? - szepnęłam jeszcze raz spoglądając na Melanie.
-Słuchaj Spence, nie mogę cię dzisiaj odebrać, muszę załatwić kilka spraw z Ashtonem, ale jak chcesz to Luke zaoferował, że z chęcią mnie dzisiaj zastąpić, co ty na to? - perspektywa samotnego powrotu przez pół miasta o północy nie za bardzo mi się podobała, więc bez zastanowienia się zgodziłam.
Ashton i Jared to najlepsi przyjaciele jeszcze z czasów dzieciństwa. Nasi ojcowie pracowali razem przez kilka lat i raz po raz spotykaliśmy się całymi rodzinami na obiadach, wyjeżdżaliśmy na wakacje. Zmieniło się to dopiero, gdy mój brat i on poszli do liceum, a następnie na studia. Niestety Ashton już po pierwszym roku zrezygnował z nieznanych mi powodów, lecz z pewnością nie przez brak pieniędzy. Nie wiem dokładnie, czym zajmują się jego rodzice, ale jestem wręcz pewna, że mają jakieś bardzo wysokie posady przynoszące duże dochody. To on jako jeden z pierwszych pochwalił się czarnym Range Roover'em, którego wprost nie dało się niezauważyć, chociaż nie sądzę, żeby Ashton'owi zależało na jakiejkolwiek sławie. Był typem chłopaka, który lubił się bawić tylko w swoim towarzystwie - miałam kilkakrotnie okazję być z nim i Jared'em na imprezie, chociaż na co dzień wyglądał jakby nie miał ochoty z kimkolwiek rozmawiać i jeszcze okazywał to w dość dobitny sposób. Nikt nie wiedział, dlaczego on taki jest i również niezbyt dużo osób chciałoby się dowiedzieć - w tym ja.
Z rozmyśleń mnie wyrwał głos jednej z pielęgniarek, która spoglądała na mnie zdenerwowanym wzrokiem. Potrząsnęłam lekko głową, chcąc kompletnie powrócić do rzeczywistości i ponownie nałożyłam obcisłe, lateksowe rękawiczki, które silnie opinały moją skórę, by nareszcie zrobić zastrzyk pani Melanie.
-Proszę się nie bać, za chwilę będziemy mogły wrócić do sypialni, tak? - uśmiechnęłam się ciepło do Melanie, która na widok metalowej igły zaczęła wyrywać się z mocnych uścisków pielęgniarek. Wprawnym ruchem wbiłam igłę idealnie w żyłę po czym wyjęłam ją dezynfekując przy tym delikatnie powstałą rankę. Podziękowałam siostrom za pomoc i łapiąc za rączki od wózka skierowałam się w stronę pokoju numer 320.
Te dodatkowe 4 godziny dyżuru zleciały dość szybko, lecz kończąc moją pracę byłam już doszczętnie zmęczona i najchętniej położyłabym się od razu do ciepłego, wygodnego łóżka.
Przekręciłam kluczyk w zamku od mojej szafki, w której trzymałam fartuch i kilka innych drobiazgów. Wreszcie gotowa ruszyłam w kierunku drzwi włączając przy tym dźwięk w telefonie. Zbiegłam szybko po schodach i zaczęłam się rozglądać za Lukiem. Po chwili zauważyłam czarne audi, z którego wysiadał znajomy, wysoki blondyn. Ubrany był tak jak zawsze w mocno zużyte, czarne conversy, przetarte rurki tego samego koloru i koszulkę jego ulubionego zespołu - Nirvany, która lekko opinała jego umięśniony tors. Wyglądał genialnie, a kolczyk na dolnej wardze dodawał mu efektu "bad boy'a". Nie rozumiałam, czemu przyjaźnił się z takim dupkiem jakim jest Irwin, ale może nie znałam ich aż tak dobrze, by to zrozumieć.
-Cześć Spencer. - powiedział swoim pięknym, niskim głosem otwierając przede mną drzwi od swojego auta
-Uhm, hej Luke. - pomimo,że nie byłam zazwyczaj wstydliwa, to ten chłopak prowadził moje myśli do obłędu i wprost nie mogłam myśleć racjonalnie, gdy był gdzieś obok mnie.
Usiadłam na wygodnym, skórzanym fotelu i zamknęłam za sobą drzwi. Nigdy nie fascynowałam się autami, lecz dało się zauważyć, że ten samochód nie należał do najtańszych.
-Jak tam praca, podoba ci się? - spytał siadając po mojej lewej stronie. Przekręcił kluczyki w stacyjce, a silnik zaczął delikatnie warczeć.
-T-tak, bardzo lubię spędzać tutaj czas i powoli przestaję to traktować to jako moją pracę tylko hobby. - spojrzałam w jego stronę lekko się uśmiechając, gdy blondyn był mocno skupiony na jeździe. O tej porze ulice Sydney były kompletnie opustoszałe, w przeciwieństwie do przeróżnych barów i pubów, w których trudno było o wolne miejsce. Lubiłam to miasto, urodziłam się tutaj i chciałabym mieszkać w przyszłości. Kochałam zgiełk metropolii, lecz praca ze starszymi pozwalała mi o tym wszystkim zapomnieć.
Skierowałam swój wzrok na Sydney Opera House, moje ulubione miejsce jeszcze z czasów dzieciństwa. Tysiące światełek podświetlały budynek, a odbijając się od wody dawały niesamowity efekt.
-Kiedy byłem mały to uwielbiałem tu przychodzić z moją mamą. - powiedział, gdy zobaczyłam jak się wpatruję w Operę.
Odwróciłam się w stronę blondyna, a ten nagle włączył kierunkowskaz i zjechał na pobocze.
-Spence, ja muszę ci coś powiedzieć. - głośno przełknął ślinę, a ja spojrzałam prosto w jego błękitne oczy, w których tonęłam za każdym razem, gdy na nie spoglądałam. - Ja specjalnie zaoferowałem, że zawiozę cię do domu, ponieważ.... ponieważ chciałbym cię o coś spytać.
Zbliżył swoją twarz do mojej tak, że potrafiłam wyczuć jego przyśpieszony oddech. Byłam tak zszokowana tym wszystkim, co się przed chwilą wydarzyło, że nie potrafiłam wypowiedzieć ani słowa.
- Spencer Anne Hollis, kocham cię od czasu, gdy ujrzałem cię po raz pierwszy, zawładnęłaś moimi myślami tak, że nie potrafię już myśleć jak normalny człowiek. Każdy dzień składa się z rozmyśleń o tobie, dlatego zrozumiałem, że nie mogę już dłużej czekać. Czy chciałabyś, żebym stał się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zgodzisz się pójść ze mną na randkę ? - powiedział jednym tchem, gdy ja wprost nie potrafiłam wydać z siebie żadnego głosu. Wszystkie te słowa, które przed chwilą usłyszałam wydawały się dla mnie jak jakiś niewyobrażalny sen, lecz to była prawda.
Dotknęłam dłonią jego policzek i jeszcze bardziej zbliżyłam moją twarz w jego stronę. Jeszcze nikt nie powiedział do mnie tak pięknych słów, że aż chciało mi się płakać. Nawet nie zauważyłam, gdy jego ciepłe wargi dotknęły moich, a ręce złapały w talii. Całowaliśmy się zachłannie, ledwo co łapiąc powietrze, czekaliśmy na to kilka lat. Przejechałam dłonią po jego pięknych, blond włosach, które przeze mnie były w kompletnym nieładzie. W tym momencie liczyła się dla nas chwila. Przerzuciłam nogi na stronę blondyna, gdy jego ręce błądziły po moich plecach. Ponownie wpił się w moje usta, jeszcze bardziej niż za pierwszym razem, gdy ja zaczęłam podwijać jego koszulkę ukazującą idealnie wyrzeźbione mięśnie.
-Spence, tak bardzo cię kocham. - wymamrotał cicho podczas składania na mojej szyi małych pocałunków, gdy nagle zorientowałam się do czego o mało nie doszło.
-L-luke, poczekaj, ja..- powiedziałam starając się lekko odsunąć od chłopaka. Kochałam go i chciałam z nim być, lecz na to będzie czas trochę później.
-Czyli mam rozumieć, że się zgadzasz? - zaśmiał się i jeszcze mocniej ścisnął mnie w talii.
Nawet nie mogłam sobie w tym momencie wyobrazić, jak moje życie ulegnie zmianie.
--------------------------------
Dodajcie mnie na tt i będziecie dostawać informacje o nowych odcinkach :)
autorka------> @irwinmania94
fanfic------> @stalkerff
Subskrybuj:
Posty (Atom)